piątek, 19 lipca 2019

Bzykająca pasja mojego Taty



Od kiedy pamiętam,  w domu zawsze był miód. Ojciec mój był nie tylko  świetnym krawcem  ale miał  też swoją wielką pasję. Kochał przyrodę, las, lubił tez łowić ryby, ale nade wszystko lubił   hodować pszczoły a dzieciaki z najbliższego otoczenia, okrzyknęły  go ...  MIODOWYM  DZIADKIEM. Przez wiele  lat mieliśmy  niewielką pasiekę, dla swoich potrzeb. Prawdziwie wielką pasiekę Ojciec stworzył, gdy przeszedł na emeryturę. Wtedy cały  swój czas poświęcał tym , bardzo pracowitym owadom. Sam z drewna wykonywał  kolejne  domki dla nich. Pamiętam, ze były  to ule w stylu warszawskim.. Sam ganiał za  uciekającymi rojami pszczół i w pasiecie  bywał każdego dnia.  A, że żył prawie  100 lat, to i pszczółki miały    zawsze  jego towarzystwo. Pamiętam   całą tę atmosferę jego pracy w pasiece. Bywało, że po zimie  okazywało się, iż myszy zadomowiły się w niektórych ulach  i zniszczyły  roje w  nich mieszkające. Albo, że pszczółki zachorowały. Biegał, kupował  lekarstwa, leczył. swoje niestrudzone robotnice, eliminował z pszczelej   społeczności trutni , formował nowe , pszczele rodziny.. Pamiętam też, ze  jego pszczoły  nie żądliły. Mnie spotkanie z pszczołami, przeważnie nie uchodziło  na sucho.  Zawsze kończyło się to wielką  opuchlizną, przeważnie na rękach. Dzięki tej pasji Taty,  w póżniejszym okresie, mieliśmy też więcej pieniędzy, ze sprzedaży miodu. Z czasem jednak skończyły się nasze miodowe lata i pasiekę trzeba było sprzedać, choć  teraz,   również brat  utrzymuje kilka  uli na własny użytek.Przez całe   swoje życie więc jadałam  niemal wszystkie gatunki miodu. A moim  ulubionym był miód spadziowy, ten  o niemal  czarnym kolorze.  Znawcy twierdzą, ze jest on  najbardziej zasobny w składniki prozdrowotne.  I bardzo lubiłam też miód  biały.  Miał on konsystencję masła i odpowiadała mi jego gładkość. Podobała mi się też sceneria  pasieki mojego Taty.  Pasiekę utrzymywał w sadzie   wiejskiego gospodarstwa, w pewnej  mazurskiej wsi. A mazurskie  pejzaże  są  nie do przechwalenia. Czasem tam bywałam .Swego czasu  Ojciec mój był  bardzo znanym pszczelarzem   na Mazurach a także  był członkiem Polskiego Związku Pszczelarskiego w Warszawie. Piękny to był czas, ale nic nie trwa wiecznie.  Pozostały tylko  wspomnienia. Zdjęć z tego czasu nie mam żadnych. Posłużyłam się więc zdjęciami z  internetu.

Miód zawsze byłam obecny na stole w moim domu

 Plaster miodu  i jego wlaścicielki.

 Wydaje się, że praca  w pasiece jest całkiem przyjemna.


 To jest miód biały, który  też bardzo lubiłam.   Na zdjęciu wyżej, wieś, gdzie Ojciec  miał pasiekę.

 Mój  ulubiony miód spadziowy. Podobno najlepszy.


 W pasiece bywa kolorowo


 Miodowy plaster
A pszczółki  w sadzie mają fajnie.
 Miodek z serem, to  pychota
Zatrzymał się na drzewie
 Uciekający rój  pszczół

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz