Kiedy wracam pamięcią do swoich dziecięcych lat, to żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać uroku mojego domu rodzinnego z tamtego czasu. A był to zwykły, stary dom , 4 - izbowy, z tzw. sienią , bez wygód. Wodę czerpało się ze studni, o łazience nawet się nie marzyło. Właściwie , tuż po zakończonej wojnie, moja rodzina tu zamieszkała. Lecz wcześniej, moja Mama wraz ze mną zamieszkała w... mieście. Była kobieta inteligentną i, jak na tamte czasy, wykształconą, bo miała ukończone 7 klas szkoły podstawowej, co w tamtym czasie nie każdemu było dane. Po zatrzymaniu się w jednym z warmińsko-mazurskich miast, zaczęła pracować w tamtejszym magistracie. Ja byłam wówczas kilkumiesięcznym niemowlakiem i na czas pracy, opiekowała się mną starsza Cyganka. Lecz tamtego czasu nie pamiętam. Moja pamięć zarejestrowała czas, kiedy po powrocie Taty z wojny, rodzice przeprowadzili się na wieś. Najlepiej jednak zapamiętałam ostatni dom przed pójściem do szkoły. Był to zwyczajny wiejski dom, otoczony z dwu stron ogródkami. Z jednej strony ogrodem warzywnym a z drugiej strony, od drogi, ogródkiem kwiatowym. Ten kwiatowy ogródek Mamy bardzo sobie pokochałam. A był to ogródek, gdzie panowała zupełna... demokracja. Wszystkie kwiatki miały równe prawa, jedynie chwasty były zawsze prześladowane i eliminowane. Kwiatki rosły sobie, tam gdzie chciały. Pamiętam dorodne malwy zaglądające do okien i okazały krzew serduszki. Wiosną oczywiście, pierwsze kwitły tulipany, żonkile, narcyzy i za nimi lilie oraz piwonie, różowe, białe, bordowe. . Gdy rozkwitały różnokolorowe floksy, całe domostwo i otoczenie cudownie pachniało i wokół brzęczało sporo pszczół.. Tu i ówdzie w rogach kwitła ostróżka i wszędobylskie orliki oraz podstępne smolinosy, bo ich wąchanie kończyło się umorusaniem nosa pyłkami z pręcików tego kwiatu. Pod samym płotem stacjonowała wysoka rudbeka o żółtych, pełnych,, ładnych kwiatach. Ja też, szczególnie w czasie wakacji, uczestniczyłam w pracach domowych i w pielęgnacji, szczególnie , ogródka warzywnego. A już robienie masła w tradycyjnej kizance, było niemal moja specjalnością. Pamiętam ogromne sałaty, szczypiory, nacie pietruszki i wysokie łodygi kopru., dorodne , czerwone buraki. Pamiętam letnie, smakowite chłodniki. i wstęgi fasoli szparagowej, w bułce, miski pełne sałaty ze szczypiorkiem i rzodkiewka.. Najbardziej nie lubiłam przerywania marchewki i pietruszki. To takie mozolne. Na szczęście na tym kończyła się moja praca, bo kapusta i ogórki rosły już na polu. Obydwoje z bratem, cięliśmy drewno na zimę . Oczywiście odbywało się to za pomocą piły ręcznej. Na wiosnę zawsze było pełno ptasich maluszków, kaczuszki, kurczaczki, gąsięta.. Były tez kózki, które wszędzie za mną biegały i małe baranki. O białych królikach angorowych, z wełny których Mama robiła mi piękne czapki, nie wspomnę. Dom okalały wysokie drzewa , klony , kasztany. Na jednym z drzew przymocowana była huśtawka. Szkoda, ze tak krótko moje życie przebiegało na wsi, bo na wsi życie jest ciche i spokojne, takie sielskie. A wtedy nie było ani telewizji, ani nawet radia. W wieku 12 lat wyjechałam do... miasta..., uczyć się. I tak już mam do dziś, że jestem ... z miasta. Pozostały mi tylko ... wiejskie wspomnienia, jakże piękne, bajeczne i słoneczne, bo wtedy zawsze świeciło słońce. Nie pamiętam, by kiedykolwiek padał deszcz... i to jest ciekawe. A na zdjęciu niżej..., takim właśnie byłam dzieckiem. Mam tu .. 8 lat.
To ja, w wieku 4 lat. Tu ze swoim pieskiem Moruskiem w ogrodzie sąsiadów. Akurat pojawił się przyjaciel Taty, z aparatem fotograficznym i zrobił mi zdjęcie. Mama uszyła mi..., odlotową sukienkę. Naprawdę była super. Materiał, to łączka w drobne niebieskie kwiatki. Minęły dziesiątki lat, a ja to pamiętam. Tak podobała mi się ta sukienka.