No i mamy tę..., kroczącą pandemie kronawirusa Covid - 19!!! Mamy!!! Nie wiem jak wy Państwo, ale ja jej mam już dość.. Zaczęło się to w okolicy ... Dnia Kobiet... i nie ma zamiaru się skończyć. Jak wszyscy, chronię się przed zakażeniem..., bo przecież niczego nie można być pewnym. W moim przypadku to unikanie zakażenia nie jest trudne, choć pewności żadnej nie mam, ze gdzieś przecież mogę się z nim zetknąć. Jak wszyscy, boję się takiego spotkania, bo...jestem przecież w grupie ryzyka. Reżimy sanitarne zostały niby poluzowane, ale nadal tkwią w mojej głowie. Kiedyś wyszłam z domy, wsiadłam do autobusu i jechałam sobie do swojego miasta wojewódzkiego...na kawę z ciachem, czy na zakupy lub na zwykłe... zwiedzanie sklepów. Wiadomo..., szyję, szydełkuję, dziergam , haftuję. To są moje ulubione zajęcia wypełniające mój czas na zasłużonej emeryturze,. I zawsze taki wypad do mojego dużego miasta , położonego o 25 km od mojego zabytkowego miasteczka, odbywa się z korzystnymi i niezbędnymi zakupami. A to gdzieś wypatrzę, potrzebny kordonek, jakąś atrakcyjną tkaninę czy inną potrzebną mi rzecz. Ale teraz...boję się jechać do stolicy województwa, bo tam...mogę spotkać koronawirusa. Więc ...siedzę w domu i od tego siedzenia...powiem Wam,że można już dostać ...bzika. Ale wychodzenie z domu jest przecież konieczne! Więc wychodzę. Idę ...ścieżka rowerową...za miasto, na łąki, bo tam go nie ma, no, tego wirusa! Biegam polnymi drogami i ścieżkami, ale to jakoś nie rozwiązuje problemu tkwiącego w głowie, jakim jest brak swobodnego, bezpiecznego i wolnego poruszania się w przestrzeni publicznej. Z tych spacerów poza miastem przyniosłam gałązki dzikiej winorośli. Umieściłam je w naczyniu z wodą. Po pewnym czasie umieściłam te gałązki w wielkiej donicy z ziemią.I winorośl już rośnie. Dzika winorośl kwitnie ale kwiatki są mało widoczne. Ale rozrasta się i jesienią jej liście mienią się pięknymi kolorami do pierwszych przymrozków. Może wreszcie na południowej stronie mojego balkonu, doczekam się bujnej...roślinnej dekoracji. Po doświadczeniach ostatniego , bardzo upalnego lata, kiedy to uschły mi na balkonie prawie wszystkie kwiaty, w tym roku ograniczyłam ich nasadzanie jedynie do pelargonii i werbeny. W tej chwili ładnie kwitną. Odnowiłam też nasadzenie skrzydłokwiatu. Lubię tę roślinę doniczkową, bo zadbana odwdzięcza się pięknymi kwiatami i dużymi, zdrowymi liśćmi. Oprócz tego jest to roślina oczyszczająca powietrze z toksyn. Od syna dostałam trzy pomidorki koktajlowe. Więc spokojnie sobie rosną w doniczkach. Nie jestem osobą, która by nudziła się sama z sobą i po wysprzątaniu całego domu, usiadła by w fotelu w wyczekiwaniu , aż jakiś pyłek spadnie na podłogę. Uwielbiam przede wszystkim szydełkowanie. Czy możecie sobie wyobrazić sobie, ze ja ..., wstaję zazwyczaj o godzinie szóstej rano i... już szydełkuję. A czym mogłabym się pochwalić? Otóż w czasie koronawirusowej odsiadki zrobiłam bardzo ciekawe szydełkowe zazdrostki na okno w sypialni. To prezent dla synowej i syna. A co tam, niech maja...awangardowo i tak, jak nie ma nikt, albo prawie nikt! Dalej w mojej robótkowej poczekalni jest okrągły obrus szydełkowy. Już niewiele nad nim mi pozostało pracy. To będzie prezent dla synowej. Miał być gotów na 10 - ta rocznice ślubu. Ale ...nie zdążyłam. Ale to i tak tylko część rozpoczętych i jeszcze nieukończonych moich robótek. I tak trochę z ciężarem na sercu..., siedzę w domu unikając spotkania z kronawirusem i szyję , szydełkuję oraz kwiaty hoduję. A miałam w planie w tym roku wyjazd na Mazury do rodzinki. Niestety, jechać pociągami, to wielkie zagrożenie. więc pozostaje mi tylko koronawirusowa ....odsiadka.
Dzika winorośl chyba czuje się tu dobrze.
Pomidorki, nasadzony kaktus i nasturcje.
Maseczki szyłam w pośpiechu.
Jedna z ciekawszych serwetek.
Skrzydłokwiat powoli się oswaja z nową sytuacją.
Chusteczki z szydełkową koronką robię w tzw...międzyczasie, którego nie potrafię zdefiniować.
Powoli też dążę do ukończenia pracy nad okrągłym obrusem,. Jeszcze tylko kilka elementów i koronka brzegowa
Zazdrostki w wersji roboczej a niżej juz na oknie.
To jest środkowa część mojego owalnego obrusa
Pelargonia w rozkwicie.
A to jest spódniczka do szkoły. Uszyję takie dwie.
Werbena kwitnie.
Pomidorek koktajlowy. Jeden z trzech
Szydełkowe powłoczki na Bożonarodzeniowe jaśki tez czekają w kolejce.
A to ostatnio uszyta bluzka szkolna dla wnuczki. Czasu nie starcza na realizację swoich marzeń, jak chociażby ta bluzeczka na zdjęciu niżej.
Maseczki uszyłam już dawno/
Ten pnący kwiat też poczuł się tego lata lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz