środa, 25 marca 2020

Jak obyczaj każe stary...

































Jak obyczaj każe stary, w każdą Wielką Sobotę idziemy ze święconką  do kościoła, by tam poświęcić nasze  pokarmy. Zwyczaj ten podobno ma średniowieczne żródła pogańskie...nie mniej jednak...tradycja to  piękna sprawa. Aby  tę święconkę przygotować, potrzebny jest koszyczek, obowiązkowo wiklinowy. Wybór koszyczków  dziś mamy  spory. Jest w czym wybierać. Ale ja  pamiętam ten czas, kiedy nie zawsze tak było.  W latach pięćdziesiątych, tuż po wojnie, mój Ojciec zrobił   Mamie do święconki, taki oto mniej więcej koszyczek wiklinowy , jak na zdjęciu niżej. Dokładnie tak wyglądał. Mój Tato miał złote ręce i wiele rzeczy potrafił sam zrobić, choć był   z zawodu krawcem męskim. Pamiętam, że pięknie rysował ołówkiem... chociażby ...kwiaty. Mama taki koszyczek dekorowała asparagusem,kwiatkami z ogródka, wkładała do niego śnieżnobiałą serwetę  i do tak przygotowanego koszyczka, wkładała przygotowane przez siebie pokarmy. A więc mały chlebek, pętko kiełbasy, jajka, kraszanki, sól , cukier, ciasto itd. Ze święconką  chodziłyśmy do kościoła oddalonego  o  3 km. Takie to są moje  wspomnienia z dzieciństwa. Ale dziś mamy pięknie udekorowane koszyczki i  żadnych problemów z ich zdobyciem. Ja również w tym roku zmodyfikowałam nieco dekoracje swoich koszyczków, co  pokazuję  na  zdjęciach zamieszczonych na końcu posta. Zdjęcia , żródło - Internet i moje własne.


Właśnie ...taki.























 A to są moje koszyczki do święconki.  Ostatnio  zrobiłam  do nich nowe, szydełkowe serwetki. Pomyślę  jeszcze  o odpowiednich dla nich  dekoracjach florystycznych. Chociaż też mogłabym o wykonanie takich dekoracji, poprosić panią z kwiaciarni. Byłaby wówczas bardziej profesjonalna.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz